Takie miano nosił urzędnik, którego zadaniem było czuwanie nad moralnością mieszkańców Bystrzycy Kłodzkiej i podległych jej wsi. Stanowisko to, ustanowione zostało przez radę miejską w 1636 r. i przez 88 lat „urzędas”, zmieniający się oczywiście zazwyczaj w drodze nominacji, „grasował jako ten głodny wilk” po wsiach, gospodach, ulicach i zaułkach, a nawet prywatnych domostwach. Osobliwej funkcji nie znano w innych miastach Dolnego Śląska i jedynie bystrzycka rada wójtowska (miejska), składająca się w owym czasie z samych analfabetów, wymyśliła sobie ten rodzaj „policji”, uważając iż Bystrzyca jest siedzibą rozpusty, a w okolicach panuje istna Sodoma i Gomora.
Opłacany przez miasto „inspektor bojaźni bożej” posiadał nieograniczone możliwości karania i kiedy zdybał już nieszczęśnika, wydawał natychmiastowy wyrok. Coś w rodzaju doraźnego mandatu z tą „jedynie” różnicą, że nie inkasował grzywny lecz ofiara odbywała karę pod pręgierzem na Rynku. Główną techniką jego zawodu było podpatrywanie i... węszenie – mieszkańcy w żaden sposób nie mogli poradzić sobie z tym uciążliwym strażnikiem, ale wszystko przecież ma swój kres.
Zdarzyło się latem 1724 r., iż pewien handlarz „cudownym balsamem”, imieniem Dezyderiusz, rozkochał się w pięknej Hannie, córce wieśniaka z Nowej Bystrzycy. Traf chciał, że „inspektor bojaźni bożej” kontrolował w tym czasie moralność wsi i zaszedł do izby gońca gminnego Gajzyka, natykając się w niej na Hannę z Dezyderiuszem. Nie było by jeszcze w tym nic złego, ale Dezyderiusz namiętnie obcałowywał dziewczynę, co stało się już powodem urzędowego wkroczenia władzy od moralności. Inspektor zorganizował na miejscu sąd i skazał Hannę na trzy dni „szpangi” pod bystrzyckim „słupem hańby”. Przy okazji dostało się i żonie gońca gminnego Sybilli za brak dozoru nad młodymi – również trzy dni pręgierza, a handlarz balsamem i goniec mieli asystować niewiastom. Na trzeci dzień po ogłoszeniu wyroku, Hanna i Sybilla w pokutnych szatach stanęły pod pręgierzem. Kat zamknął ręce i nogi kobiet w dybach, umieszczając przed nimi tabliczki z nazwiskami. Każda egzekucja pod pręgierzem była w mieście sensacyjnym widowiskiem toteż tłum gapiów nieustannie powiększał się. I wtedy stała się rzecz niesłychana! Zakochany i zdesperowany Dezyderiusz rzucił się na kata żądając wydania klucza od szpangów. Rozgorzała regularna bijatyka, w której udział wzięli wszyscy ubolewający nad smutnym losem skazanych niewiast, a padały również przy tej okazji niewybredne wyzwiska pod adresem głupich rajców wymyślających ohydne prawa uwłaczające godności ludzkiej. Co prawda buntu pod pręgierzem nie stłumiono, ale starszy rady miejskiej rokazał natychmiast przerwać egzekucję twierdząc, że niby to właśnie nadeszło pismo cesarskie znoszące dotychczasowe ustawy (nota bene cesarz w ogóle nie miał o nich pojęcia). Kat otworzył dyby i Hanna z Sybillą były wolne.
Ludność Bystrzycy odetchnęła z ulgą, bowiem z dniem tym istnieć przestał znienawidzony urząd „inspektora bojaźni bożej”. Ale też i miłość zwyciężyła! W cztery tygodnie później Hanna zamieniła płaszcz pokutnicy na biały strój weselny, a Dezyderiusz został jej małżonkiem.