Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Dom nr 27, Skrzynka
agatabox: Jak wynika z ksiąg metrykalnych kupiec Robert Fruche posiadał dość liczną rodzinę: Furche, Robert Hausbesitzer in Heinzendorf ur. 07.09.1882 in Heinzendorf oo 13.02.1912 in Eisersdorf mit Exner, Martha, * ). Kinder: 1) Furche, Klara * 24.10.1913 in Heinzendorf 2) Furche, Hildegard * 05.11.1914 in Heinzendorf oo 30.03.1937 mit Faber, Josef, Tischler in Heinzendorf. 3) Furche, Paul * 22.12.1915 in Heinzendorf ...
ul. Okrzei Stefana, Kłodzko
Stan: Muszę zmienić okulary... :)
Kościół pomocniczy Matki Bożej Bolesnej, al. NMP, Nowa Ruda
Keco: Rzeczywiście. Dzięki za wyłapanie.
1957 - Powódź, ul. Wolności, Szczytna
Tomen: Taka drobnostka, w nazwie obiektu jest brak spacji między "Wolności" a myślnikiem i dodatkowo do kasacji spacja między "Nadrzeczna" a nawiasem.
Kładka II (Kamienny Potok / ul. Wolności - ul. Nadrzeczna), ul. Wolności, Szczytna
Tomen: Taka drobnostka, w nazwie obiektu jest brak spacji między "Wolności" a myślnikiem i dodatkowo do kasacji spacja między "Nadrzeczna" a nawiasem.
Zdjęcia niezidentyfikowane, Międzylesie
Zbigniew Franczukowski (bynio): Niestety nie :(

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

Alistair
atom
atom
atom
atom
atom
atom
atom
LukaszGrzelik
atom
atom
atom
atom
atom
atom
Danuta B.
Alistair
Wolwro
Wolwro
Wolwro
Wolwro

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Armia Radziecka w Świdnicy w latach 1945-1991 (część 2)
Autor: Petroniusz°, Data dodania: 2015-04-06 14:31:33, Aktualizacja: 2015-04-09 19:20:54, Odsłon: 6977

Historia, wspomnienia, ciekawostki

Artykuł "Armia Radziecka w Świdnicy w latach 1945-1991" składa się z trzech części:

  Armia Radziecka w Świdnicy w latach 1945-1991 - CZĘŚĆ 1 (kliknij aby wyświetlić w nowym oknie)

  Armia Radziecka w Świdnicy w latach 1945-1991 - CZĘŚĆ 2 (poniżej)

  Armia Radziecka w Świdnicy w latach 1945-1991 - SUPLEMENT (w opracowaniu)

 

Poniżej znajduje się część 2.

Już po opublikowaniu artykułu pt. Armia Radziecka w Świdnicy w latach 1945-1991 (link do niego - powyżej) jeden z mieszkańców Wałbrzycha udostępnił mi pewne dokumenty, które pozwoliły rozszerzyć wiedzę na ten temat. Aby nie ingerować w strukturę wskazanego wyżej artykułu informacje uzupełniające przekazuję jako drugą część tego opracowania.

Sowieci w spisie abonentów

Na pierwszy ogień wziąłem książkę telefoniczną na rok 1946[1]. Lektura spisu abonentów przyniosła wiele ciekawych informacji, albowiem książka zawiera wykaz 32 numerów telefonicznych przydzielonych wojskom radzieckim wraz ze wskazaniem jednostki organizacyjnej! Prezentuję ten wykaz w niezmienionej postaci, z zachowaniem oryginalnej pisowni, z podaniem (na pierwszym miejscu) ówczesnego numeru telefonu oraz dopisanymi przeze mnie nazwami współczesnymi (w nawiasie kwadratowym) , jeśli uległy zmianie:

28 79 Kapitan Sowiecki
20 88 Sowiecki mjr. Jauszer
21 12        ,,        mjr. Tarasow
21 17        ,,        Oddz. Begendorf [Witoszów]
21 18        ,,        Piekarnia, Długa 2
21 24        ,,        Jednostka Lotn., Okrężna 54
21 54        ,,        Lotnisko
21 61        ,,        Magazyny, Długa 50
20 72        ,,        Łączność, Wojska Polskiego 4
22 49        ,,        Łączność, Muzealna 4
22 52        ,,        Łączność, Muzealna 4
23 29        ,,        Restauracja, Wałbrzyska 2
23 43        ,,        Kasyno, Nadrzeczna 35/39 [Kliczkowska]
23 50        ,,        Komend., ks. Bolko 18
27 26        ,,        Komendant, Zawisów
27 13        ,,        Komenda, Marsz. Stalina 1 [Niepodległości]
23 71        ,,        Komenda, Marsz. Żymierskiego 20 [Grodzka]
24 31        ,,        Komenda, Kościuszki 8
24 32        ,,        Komenda, Kościuszki 8
24 33        ,,        Komenda, Kościuszki 8
28 26        ,,        Wojsko, Barbary [Parkowa]
30 24        ,,        Wojsko, B. Głowackiego 3
30 87        ,,        Wojsko, Żeromskiego 13
24 16        ,,        Wojsko, Wrocławska 8
24 51        ,,        Komenda, Marsz. Stalina 11/13 [Niepodległości]
24 52        ,,        Komenda, Marsz. Stalina 11/13 [Niepodległości]
28 88        ,,        Wojsko, koszary, Barbary [Parkowa]
28 96        ,,        Wojsko, koszary, Barbary [Parkowa]
24 60        ,,        Sklep, Długa 8
21 94        ,,        Wojsko, Okrężna 24
29 17        ,,        Piekarnia, Miedziana 3 [Kotlarska]
23 46 Garaże Komendy Sowieckiej, Marsz. Stalina 11 [Niepodległości]

W książce telefonicznej wydanej trzy lata później [2] pojawia się nowa pozycja:

20 91 Restauracja Sowieckiej Armii, pl. Grunwaldzki 1,

natomiast nie ma żadnej z wymienionych wyżej, pochodzących ze spisu z roku 1946. Było to podyktowane prawdopodobnie ukrywaniem informacji o wojsku radzieckim. Taki wniosek narzuca się po lekturze opracowania Mirosława Golona o pobycie Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej w Polsce w latach 1945-1956, w którym autor zauważa, że „z punktu widzenia traktatów międzynarodowych, w tym przede wszystkim zawartego w 1955 r. Układu Warszawskiego, PGW była częścią sojuszniczej dla Ludowego Wojska Polskiego Armii Radzieckiej. Jednak w istocie sojusz z ZSRR był po 1945 r. sztucznym, propagandowym określeniem dla faktycznej zależności Polski i innych państw regionu. Nawet po 1956 r. trudno uznać, że był to faktyczny sojusz, gdyż utrzymywała się sprzeczność interesów stron ‘sojuszu’ i nadal, chociaż w delikatniejszej formie były traktowane jak kraje zależne. Jednak przede wszystkim to właśnie pierwsze lata stacjonowania PGW charakteryzowały się licznymi działaniami PGW, głównie o znaczeniu gospodarczym, które podkreślały okupacyjny charakter tej formacji. Władze starały się maksymalnie skrywać informacje o obecności wojsk radzieckich i skutkach ich działalności. Ukrywanie pobytu Armii Radzieckiej w Polsce – w dużej mierze w jakiej to tylko było możliwe – wynikało nie tylko ze względów wojskowych. Bardzo istotną kwestią były względy polityczne, chociaż to względami militarnymi – czyli osłoną szlaków komunikacyjnych – oficjalnie tłumaczono stacjonowanie PGW.[3]

 
Jeden z budynków w Parku Ułanów wybudowany dla cywilnych pracowników radzieckiego wojska.

 

Budynek na terenie kompleksu Parkowa, dawnej enklawy wojska radzieckiego.

 

Blok typu Leningrad dla rodzin niższych oficerów wojska radzieckiego.

 

Dawna kotłownia w byłej radzieckiej dzielnicy mieszkaniowej.

 

Była radziecka komenda przy ul. Kościuszki 8.

Prowizoryczne lotnisko wojskowe

Jeden z zajmowanych przez Sowietów świdnickich obiektów, o którym do tej pory nie wspomniałem to lotnisko (chociaż być może prawidłowa nazwa, ze względu na jego charakter i trawiastą nawierzchnię, to lądowisko). Na stronie internetowej Muzeum Kupiectwa w Świdnicy, w artykule zatytułowanym Świdnica w okresie nazistowskim" czytamy, że "na obrzeżach miasta, w pobliżu drogi do Wrocławia, jeszcze w 1934 r. wybudowano lotnisko sportowe. Dopiero pod koniec drugiej wojny światowej zaczęło ono spełniać funkcję lotniska wojskowego."[4] Lotnisko zlokalizowane było na obszarze między obecnymi ulicami: Przemysłową, Metalowców, Wokulskiego i Szarych Szeregów (pierwotnie była to część wsi Pszenno). „Nie było tam wyasfaltowanych pasów startowych, tylko trawiasty teren, na skraju którego stał barak, a później może i kilka baraków. Na lotnisku chyba dopiero od 22 lutego 1945 r. stacjonował 52. pułk niemieckiego lotnictwa myśliwskiego. Jego głównym zadaniem była ochrona samolotów transportowych zaopatrujących Wrocław oblężony przez Armię Czerwoną. Początkowo, do końca lutego, pułkiem dowodził major Borchers. Pułk wyposażony był w samoloty typu Me 109. Samoloty transportowe, głównie Ju 52 i prawdopodobnie też He 111, przylatywały z terenu Danii i usiłowały lądować początkowo na lotnisku Gądów we Wrocławiu aż do jego zajęcia przez Armię Czerwoną. W Świdnicy lądowały małe samoloty niemieckie typu Fieseler Storch (Fi 156), które wywoziły z Wrocławia niektóre osoby, m.in. ciężko rannych. Na lotnisku świdnickim lądowały także samoloty transportowe w przypadku, gdy z powodu silnego ostrzału artylerii przeciwlotniczej nie udawało im się wylądować we Wrocławiu. Próby ponownego dotarcia do Wrocławia z wykorzystaniem lotniska w Świdnicy podejmowane były czasami kilkakrotnie.[5]

Powielana w publikacjach na temat lotniska informacja o trawiastym pasie startowym może okazać się błędna. Jak napisał internauta Stanisław w komentarzu pod artykułem zatytułowanym "Lotnisko wojskowe w Świdnicy" autorstwa Edmunda Nawrockiego "lotnisko było trawiaste ale pas startowy przecinający drogę do Pszenna był betonowy. Pamiętam to z lat 50-tych."[6] Może znajdzie się ktoś, kto będzie mógł potwierdzić tę informację.

W dniu 7 maja 1945 roku w godzinach porannych niemiecki pułk lotnictwa opuścił lotnisko udając się do Czech niszcząc przy tym jego infrastrukturę. Następnie na wiele lat zajęła je Armia Radziecka. Niewiele udało się znaleźć informacji dotyczących działalności lotniska pod zarządem Sowietów, jedynie trzy wzmianki:

1) Pierwsza z nich związana jest z głośną katastrofą samolotu w 1956 roku. Był to samolot holowniczy pilotowany przez 22-letniego Władysława Oleksiewicza. Do holownika na linie podczepiony był szybowiec. Oleksiewicz chcąc popisać się przed rodziną mieszkającą przy ul. Komunardów leciał bardzo nisko, na wysokości ok. 50 metrów. Nagle, wyniku błędu pilota (w protokole komisji jest mowa o stuprocentowym przekroczeniu prawa lotniczego i braku dyscypliny) doszło do nieszczęśliwego zdarzenia, kiedy to po odczepieniu szybowca, holujący go samolot runął w dół pod kątem niemal 90 stopni rozbijając się o nawierzchnię ul. Jagiellońskiej. "Nic nie stało się lecącym szybowcem pilotce Czmielównie i mechanikowi Czekańskiemu. Ich „Bocian” doleciał na lądowisko pod Pszennem (dawne niemieckie lotnisko polowe), które było użytkowane przez Rosjan. Po złożeniu wyjaśnień Rosjanie zwolnili obie osoby."[7] Bardziej rozbudowana i propagandowa wersja tego wydarzenia mówi, że "pilotka szybowca nie straciła przytomności umysłu. W porę odczepiła się od liny holowniczej i doleciała lotem ślizgowym na zajęte wtedy przez Armię Radziecką poniemieckie lotnisko pod Pszennem. Tutaj podobno oboje pasażerów szybowca Sowieci aresztowali, ale przekonawszy się, że nie są szpionami, po pewnym czasie uwolnili."[8]

2) Druga mówi o katastrofie lotniczej z roku 1960. W dniu 19 sierpnia tego roku na lotnisku wylądował służący do opylania pól samolot CSS-13, zwany powszechnie Kukuruźnikiem, pilotowany przez Walentego Kucharczyka. Około godziny dziewiętnastej na pokład wszedł sekretarz Komitetu Powiatowego PZPR Zygmunt Małecki. Pilot "wystartował w kierunku zachodnim, wykonał pierwszy zakręt, a potem drugi w kierunku ul. Okrężnej, gdzie mieszkał jego pasażer. Lecąc nisko, zahaczył skrzydłem samolotu o drzewa rosnące na terenie tzw. "Transbudu”. Samolot runął na ziemię, ale obaj znajdujący się w nim ludzie – pilot i pasażer wyszli z katastrofy z małymi obrażeniami. Sprawie nie nadano rozgłosu, bo uczestniczył w niej funkcjonariusz partii."[9]

3) Trzecia mówi o tym, że w sierpniu 1968 roku z podświdnickiego lotniska startowały niektóre radzieckie samoloty biorące udział w inwazji na Czechosłowację. 

Obecnie na części terenów dawnego lotniska znajdują się zakłady przemysłowe a pozostały jego obszar stanowią łąki i nieużytki.

 
Plan lotniska w Świdnicy z roku 1944.

 

Śmigłowce FI 282 V14+SH na świdnickim lotnisku wojskowym w 1944r.

 

Świdnickie lotnisko w 1944r.

 

Świdnickie lotnisko w 1944r.

Wojsko radzieckie oddaje niektóre obiekty

Jeszcze do niedawna byłem przekonany, że wojska radzieckie zdały stronie polskiej zajmowane przez siebie świdnickie obiekty dopiero na początku lat 90. XX wieku, w chwili ostatecznego opuszczenia Polski i wyjazdu na wschód. Już podczas zbierania materiałów do napisania artykułu okazało się, że byłem w błędzie. Już w pierwszej części artykułu wymieniłem kilka obiektów, które zostały zwrócone Polakom wcześniej, do roku 1985, tj.: poligon przy ul. Zamenhofa, działki przy ul. Jesiennej, Czwartaków i Polnej Drodze, dawną prochownię przy ul. Esperantystów. Ale czy mogło być ich więcej? Na portalu www.dolny-slask.org.pl znalazłem m.in. informację, że:

- komenda przy ul. Stalina 11 (ob. Niepodległości) mieściła się w budynku obecnej szkoły muzycznej do ok. 1956 roku[10]

- komendantura przy ul. Żeromskiego 13 działała tu do połowy lat 50. XX wieku[11]

i kilka innych. Ale to nie wszystko. Materiały, które dostałem od zaprzyjaźnionego wałbrzyszanina oraz inne dokumenty, na które trafiłem przeczesując internet pozwoliły trochę poszerzyć wiedzę w tym temacie. Jak więc było z pozostałymi obiektami? Dokładną datę trudno określić, są tylko pewne informacje ogólne. Okazuje się, że pierwszy zwrot świdnickich obiektów zajętych po wojnie przez Sowietów nastąpił już w roku 1947: „Jedną z największych operacji wycofywania części sił PGW z Polski było – pomijając demobilizację 1945-1946 – odesłanie do ZSRR gen. Pawła Batowa wraz z dowodzoną przez niego od 1942 r. 65 Armią. (…) Wycofanie tego wielkiego związku operacyjnego świadczyło prawdopodobnie o wzrastającym przekonaniu Stalina, że kontroluje już sytuację w Polsce w stopniu wystarczającym. (…) Wycofanie 65 Armii spowodowało opuszczenie także wielu gmachów w innych dolnośląskich miastach, w Świdnicy (kilka gmachów publicznych i 45 mieszkań), w Świebodzicach i Bielawie. (…)[12].

W tym samym roku Armia Radziecka zdała jeszcze władzom polskim znajdujące się w kilku miastach polskich (w tym w Świdnicy) wielkie magazyny z mieniem poniemieckim oraz parki samochodowe[13]. Nie udało się na razie ustalić czy mowa jest o magazynie przy ul. Długiej 50 i garażach przy ul. Niepodległości 11. Ale warto w tym miejscu przytoczyć wspomnienia pewnej Niemki, która zapamiętała, że „w wielkim magazynie stojącym obok kościoła przy współczesnej ulicy Długiej urządzili Sowieci magazyn mebli. Zwieźli tam mnóstwo na przykład kanap, pianin, fortepianów i tym podobnych przedmiotów.[14] Akcja zwrotu majątku polskim władzom była kontynuowana w roku 1948. Wówczas, w Świdnicy, wojsko radzieckie zdało kilka kolejnych obiektów mieszkalnych.

Jesienią i zimą 1950 roku Północna Grupa Wojsk Armii Radzieckiej przeprowadziła kolejną akcję zdawania niepotrzebnych im obiektów gospodarczych, w tym rzeźni z chłodniami. Niestety brak potwierdzenia czy dotyczyło to również Świdnicy. Natomiast pewnym jest, że pomimo systematycznego zdawania stronie polskiej obiektów przemysłowych, jeszcze w roku 1948 w rękach Rosjan znajdowało się 10 takich obiektów na terenie Świdnicy. „Lokalizacja obiektów przemysłowych – około połowa z nich to zakłady przetwórstwa żywności – w pobliżu jednostek, było realizacją planu samodzielnego zaopatrywania się w żywność. Zajęcie znacznej ilości zakładów mechanicznych, warsztatów, fabryk maszyn itp. zapewniało możliwości prostszych remontów sprzętu wojskowego.[15] Jednym z zajętych wówczas przez PGW świdnickich obiektów przemysłowych była fabryka rękawiczek.

Ciekawe informacje o kolejnych budynkach oddawanych przez Sowietów stronie polskiej znalazłem w opracowaniu zatytułowanym "Moje dwie małe ojczyzny”, Wspomnienia świdniczan… z 2013 roku. Na przykład Danuta Kotełko opisując swoją edukację w Państwowym Liceum Pedagogicznym w Świdnicy opowiadała, że „ważnym wydarzeniem w dziejach szkoły było uzyskanie dwóch budynków przy ul. Kościelnej 28 i 30 z przeznaczeniem na internat żeński i męski. Doprowadziliśmy je do stanu używalności po opuszczeniu obydwu przez stacjonujących żołnierzy radzieckich"[16]. Nie pada konkretna data, kiedy to nastąpiło i tylko z kontekstu wcześniejszych zdań opisu o wyjątkowo ostrej zimie 1946/1947 i późniejszych, o maturze zdawanej w 1948, można zaryzykować wniosek, że mogło to nastąpić roku 1947 lub pierwszej połowie 1948.

Inny świdniczanin, Albert Gaszyński wspominał z kolei jak to "kłopoty I LO im. J. Kasprowicza skończyły się w roku 1954, kiedy szkoła otrzymała budynek przy ul. Budowlanej, wcześniej zajmowany przez wojsko radzieckie. (...) Z upływem lat Świdnica odzyskiwała kolejne obiekty zajmowane przez wojska radzieckie. Jak wcześniej wspomniałem, w roku 1954 przejęto budynek przy ul. Budowlanej dla potrzeb I LO im. J. Kasprowicza, a w październiku 1955 roku kino „Przyjaźń”. Było ono zlokalizowane na tyłach słynnej restauracji „Krokodyl” przy placu Grunwaldzkim. Kino po latach zaadaptowano na Dom Handlowy"[17].

Pozwolę sobie przytoczyć jeszcze jedno wspomnienie z tego opracowania. Weronika Kozak pamiętała, że "naprzeciwko dworca, tam gdzie sklep Jonatan dzisiaj i klub Bolko, do Budowlanej na wylot, to wszystko Rosjanie zajmowali. Był to jeden ciąg budynków aż do czytelni na Żeromskiego. W klubie Bolko oficerowie mieli kuchnię i stołówkę. Koleżanka, ta Oleśka, później u nich pracowała, więc zawsze coś tam do domu przyniosła, wędliny, ryby, co tylko się dało. Od strony Łukowej stał jeszcze czerwony budynek, połączony z pozostałymi, była też restauracja jakaś, chyba „Krokodyl” się nazywała. Polacy prowadzili tę restaurację. Wchodziło się do niej z ulicy, od chodnika rozbudowana była do samej ściany, gdzie teraz są sklepy na hali targowej. Później, jak Rosjanie się stąd wycofali, zrobiono tu kino „Przyjaźń”. Od parku na Armii Krajowej, wtedy Armii Czerwonej, cała dzielnica była zamknięta. Wałbrzyską nie przeszedł. To wszystko były koszary zagrodzone płotem wysokim, a przy bramach stało wojsko i wpuszczali tylko swoje samochody do środka i wypuszczali"[18]

 
Rozbiórka magazynu przy ul. Długiej, w którym Sowieci w roku 1945 urządzili magazyn mebli.

 

Dwie kamienice przy ul. Kościelnej 28-30 zwrócone przez Sowietów stronie polskiej prawdopodobnie w roku 1947 lub 1948. Obecnie jest to internat III LO.

 

Parada wojskowa przed kinem Przyjaźń i restauracją Krokodyl.

 

Klub Bolko, w którym po wojnie była stołówka z kuchnią dla oficerów radzieckich.

Ciekawostki o garnizonie Świdnica - Witoszów

W syntetycznej formie przedstawię teraz kilka dodatkowych, nie ujętych w pierwszej części artykułu, informacji o radzieckim garnizonie w Świdnicy. Aby jednak mieć pełen tego obraz na początek przytoczę w skrócie najważniejsze informacje o Północnej Grupie Wojsk okupującej Polskę.

"Północna Grupa Wojsk – utworzona dyrektywą Nr 11097 z 10 czerwca 1945 formowana była na bazie jednostek 2 Frontu Białoruskiego – 43, 52 i 65 Armii oraz 4 Armii Lotniczej.[19] Dowódcą PGW został marszałek Konstanty Rokossowski (dzieciństwo spędził w Warszawie, jego ojciec był Polakiem). Szefem sztabu Rokossowskiego przez pierwszy miesiąc był gen. Bogoliubow a następnie, do listopada 1949 roku, gen. Paweł Kotow-Legońkow. Północna Grupa Wojsk przejęła po 2. Froncie Białoruskim sieć komendantur. W lipcu 1945 władze radzieckie rozpoczęły likwidację większości z nich. Wykaz miejscowości, w których gen. Kotow pozostawił komendy po 9 lipca 1945 zawiera kilkadziesiąt nazw, w tym Świdnicę. W latach 1945-1956 systematycznie zmniejszała się liczba miejscowości, w których stacjonowało radzieckie wojsko. Ostatecznie pozostały jedynie te, które były atrakcyjne pod względem użytkowym (militarnym). Wśród tych pięćdziesięciu czterech obiektów (wg wykazu z roku 1991) znalazła się również Świdnica – Witoszów: „garnizon miejski; kompleks koszarowy; poligon; baza paliw (1,2 tys. m3), szpital; powierzchnia: 121,6 ha; oprócz 361 poniemieckich mieszkań i 41 willi PGW zbudowała 17 bloków mieszkalnych (828 mieszkań); stacjonowała tam jednostka łączności, a po 1984 Dowództwo PGW.[20]

Przez chwilę zastanowiło mnie, dlaczego Mirosław Golon używa określenia Świdnica – Witoszów. Podobnie w spisie abonentów z roku 1946 widnieje zniekształcona niemiecka nazwa Witoszowa: Begendorf. Ale wyjaśnienie tego wydaje się raczej proste. Pod nazwą Witoszów kryje się leśny kompleks powszechnie przypisywany do Modliszowa, o którym uważa się, że był schronem zapasowego Centrum Dowodzenia Północną Grupą Wojsk Armii Radzieckiej (wspomniałem o nim w pierwszej części artykułu). Ale czy aby na pewno? Kilka chwil i system informacji przestrzennej powiatu świdnickiego rozwiewa wszystkie wątpliwości: kompleks ten niewątpliwie należał administracyjnie do Witoszowa Dolnego. Zacytowane opracowanie przynosi kolejne odkrycie: nie był to schron a po prostu poligon: „Obiekty PGW rozrzucone na terenie całego kraju z różnych względów natury wojskowej współpracowały ze sobą. Kontakty te odbywały się po drogach publicznych lub koleją. Władze polskie nie były informowane o tych przemieszczeniach i nawet formalne porozumienia zawarte po 1956 r. niewiele poprawiły w tej kwestii. Dodatkowo na wzmożony ruch wpływał fakt, ze oddziały radzieckie w poszczególnych miejscowościach korzystały często z kilku oddalonych od siebie obiektów, np. Świdnica – Witoszów, gdzie dla dotarcia z koszar na teren poligonu niezbędne było poruszanie się po drogach publicznych. Sytuacja ta przyczyniała się zarówno do wypadków drogowych, jak i do dewastacji dróg przez ciężkie pojazdy wojskowe.[21] Takie rozwiązanie jest sensowne, szczególnie jeżeli przypomnimy sobie z pierwszej części artykułu, że pierwotnie radziecki poligon w Świdnicy znajdował się w miejscu obecnego Osiedla Młodych. Teren ten Armia Radziecka oddała miastu przed rokiem 1985 mając pewnie na uwadze nowy poligon w Witoszowie, gdzie wojsko mogło odbywać szkolenia. Dopełnieniem tego jest stwierdzenie, że „Armia Radziecka użytkowała także poligon Witoszów Dolny o powierzchni 54 hektary.[22] Być może pozostałością po poligonie są liczne w tamtych lasach doły i nierówności terenu.

W opracowaniu M. Golona pojawia się stwierdzenie, że częstą praktyką PGW było łączenie funkcji obiektów wojskowych. I tak, jak np. Świnoujście łączyło funkcje portu wojennego, wielkiej bazy paliwowej i składu amunicji, tak Świdnica (podobnie jak Legnica) – garnizonu miejskiego z bazą paliwową. I pomimo, że jednostka w Świdnicy była powierzchniowo znacznie mniejsza od tych znajdujących się w miejscowościach Borne-Sulinowo, Strachów i Świętoszów (każda z nich zajmująca obszar powyżej jednego tysiąca hektarów) to dla Armii Radzieckiej miała spore znaczenie. Jak już wcześniej podałem garnizon w Świdnicy zajmował powierzchnię 121, 6 ha. Składały się na to:
- koszary 410, tzw. białe koszary (16,8 ha),
- koszary 411, tzw. czerwone koszary (13,4 ha),
- kompleks sztabowo-koszarowy 416 przy ul. Parkowej i Gdyńskiej (7,4 ha),
- obiekt militarny - koszary 420 Witoszów Dolny (84 ha), z czego poligon zajmował 54 ha.

 
Wnętrze obiektu militarnego w Witoszowie Dolnym.

 

Dawna rampa załadunkowa na stacji Świdnica Miasto, na której wyjeżdżający Rosjanie przeładowywali dobytek z samochodów ciężarowych do wagonów.

 

Przedwojenne stajnie, po wojnie mieściła się tu hodowla świń dla potrzeb radzieckiego garnizonu.

Wspomnienia anonimowego milicjanta i innych świdniczan

W pierwszej części artykułu zacytowałem wspomnienia Krzysztofa Dworenko-Dworkina o czasach pobytu radzieckiego wojska w Świdnicy. Jak się okazało istnieją jeszcze inne opowieści, które przytoczę. Nieznany autor, milicjant, wspomina: „Żywność przydzielała nam Wojewódzka Komenda MO we Wrocławiu. Przeważnie były to paczki UNRRA. Staraliśmy się także sami "organizować" żywność w różny sposób. Np. jesienią 1945 r. jeden z milicjantów wracał rowerem z objazdu terenu i w Marcinowicach przed restauracją zauważył wóz załadowany chlebem, należący do żołnierzy Armii Czerwonej. Szybko wrzucił swój rower na wóz i odjechał do Świdnicy. Chleb zładowaliśmy do naszego magazynu, a wóz z końmi odprowadziliśmy nocą do majątku ziemskiego w Goli Świdnickiej. Nie udało się jednak uprowadzenie krowy z pastwiska pod Starym Jaworowem, gdzie majątek był zajęty przez sowieckich żołnierzy. Krowę tę przypędziliśmy do Świdnicy i przywiązaliśmy ją do drzewa przy ul. Zamkowej. Niestety, w ślad za krową przyjechał bryczką oficer sowiecki i zabrał krowę ze sobą. Musieliśmy zadowolić się samą kaszą bez gulaszu.”[23]

Autor tej historii, z racji pełnionej funkcji, miał jeszcze niejednokrotnie możliwość brania udziału w różnych sytuacjach dotyczących Sowietów: „Współpraca między milicją, a sowiecką Komendą Wojenną w Świdnicy układała się różnie. Zależało to głównie od osoby oficera sowieckiego będącego w danej chwili na służbie. W razie wybryków żołnierzy Armii Czerwonej, prosiliśmy Komendę Wojenną o działanie. Jeżeli służbę miał kapitan Ryżykow (Reżykow?), działanie to było szybkie i skuteczne. Jeżeli natomiast na służbie był inny kapitan, który nawet w upały chodził w białych filcowych walonkach z przyszytymi na nich kwiatkami z czerwonej skóry, wtedy z reguły "brak" było ludzi lub pojazdu. Pewnego razu sowieccy żołnierze i nasi milicjanci przy udziale kapitana Ryżykowa obezwładnili na dworcu pijanego żołnierza Armii Czerwonej, który zamierzał bagnetem przebić zawiadowcę stacji. Kapitan Ryżykow działał też w sprawie najazdu sowieckiego czołgu na posterunek MO w Żarowie. Załoga czołgu ostrzelała posterunek MO, prawdopodobnie mszcząc się za udaremnienie grabieży. Zapamiętano numer czołgu i rzecz zgłoszono Komendzie Wojennej. Kapitan Ryżykow wraz z komendantem MO i jego zastępcą udał się do jednostki pancernej stacjonującej w Strzegomiu. Zidentyfikowano czołg i jego załogę i zgłoszono wydarzenie Dowództwu Okręgu Wojsk Radzieckich w Legnicy. Podobno Dowództwo to poleciło rozstrzelać całą załogę czołgu, co też ponoć wykonano.”[24]

Kolejne wspomnienia tego autora są tak ciekawe, że zacytuję je w całości: „Czasami dochodziło do sporów między milicjantami, a Komendą Wojenną Armii Czerwonej w Świdnicy. Np. spór taki powstał podczas wysiedlania Niemców z mieszkań położonych przy dzisiejszej ul. Zamkowej. Milicja zajmowała te mieszkania na koszary, a żołnierze sowieccy usiłowali przeciwdziałać akcji wysiedleńczej. Bardzo ostry spór powstał gdy milicjanci wysiedlali Niemców z budynku stojącego u zbiegu Rynku i dzisiejszej ul. Pułaskiego, w którym miano urządzić jeden z posterunków MO. Niemcy wezwali na pomoc sowieckiego zastępcę komendanta wojennego. Oburzony, przybył on z patrolem żołnierzy sowieckich i o mało nie doszło do strzelaniny między nimi a milicjantami.

Najostrzejszy spór między Komendą Wojenną, a naszą wystąpił w związku z zajściem w restauracji "Coctail" przy dzisiejszej ul. Grodzkiej. Odbywała się tam zabawa taneczna, na której jeden z trzech podpitych oficerów lotnictwa Armii Czerwonej wydobył pistolet i postawił uczestników zabawy pod ścianą. Wtedy właściciel restauracji zatelefonował na pobliską Komendę MO wzywając pomocy. Do restauracji udało się natychmiast czterech naszych milicjantów. Na korytarzu napotkali uciekającego oficera sowieckiego ze skradzionym orkiestrze akordeonem i pistoletem w ręce. Ponieważ nie chciał się on zatrzymać, jeden z milicjantów wystrzelił z karabinu i trafił go w pośladek. Natomiast inny milicjant, o pseudonimie "Szczur", wystrzelił trzy razy z pistoletu, trafił w plecy i zabił oficera na miejscu. Wtedy "Szczura" wezwano na sowiecką Komendę Wojenną, aresztowano i przewieziono do więzienia NKWD w Łodzi. Starania jego żony i prezydenta miasta Olczyka oraz PPS, do której "Szczur" należał, doprowadziły w końcu do przekazania go sądownictwu polskiemu. W świetlicy stołówki Komendy Powiatowej MO odbył się proces pokazowy oskarżonego o umyślne zabicie oficera Armii Czerwonej. Oskarżał prokurator w polskim mundurze, o wyglądzie Żyda, który domagał się kary śmierci. Jednakże Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu na sesji wyjazdowej w Świdnicy skazał "Szczura" tylko na 12 lat więzienia. Po tym pokazowym procesie, milicjanci zaczęli starannie unikać wdawania się w spory z żołnierzami i oficerami Armii Czerwonej. Często, kiedy ktoś telefonicznie donosił o napadzie żołnierzy sowieckich, milicjanci starali się "ulotnić" z posterunku, aby nie brać udziału w akcji. Wojsko sowieckie poczynało sobie bezkarnie.

Wbrew rozpowszechnianym ongiś wieściom, w latach 1945-1947 Milicja Obywatelska w Świdnicy nie uczestniczyła w walkach z tzw. zbrojnym podziemiem polskim (NSZ, WiN itp.) czy też niemieckim (Werwolf). Opisana w "Roczniku Świdnickim 85" bitwa, stoczona na ulicach Świdnicy w czerwcu 1945 r. pomiędzy funkcjonariuszami UB, milicjantami i żołnierzami radzieckimi, a bandą "Afryka" oraz tłumienie zbrojnego powstania Niemców w Świdnicy, są wytworem fantazji autora. W latach 1945-1947 dokonano kilku morderstw na milicjantach, ale sprawców przeważnie nie dało się ustalić. Sowieccy żołnierze zabili w Marcinowicach milicjanta Kaczmarczyka, gdyż przeszkadzał im w kradzieży. W maju 1947 r. koło Mokrzeszowa zamordowany został milicjant Aleksander Janowski, który otrzymał cios tępym narzędziem w głowę. Przy zwłokach znaleziono furażerkę żołnierza sowieckiego.”[25]

Istnieją jeszcze inne wspomnienia świdniczan związane z pobytem wojsk radzieckich w mieście. Danuta Kotełko niezbyt dobrze wspominała tamte lata: "Świdnica od momentu zakończenia wojny aż do roku 1991 była radziecką bazą wojskową, z czym wiązały się liczne niedogodności. Przez pewien czas rezydowało tu nawet dowództwo Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej. Sowieci zajmowali wiele budynków w mieście, mieli własną, zamkniętą dla Polaków dzielnicę, a posiadanymi nieruchomościami gospodarowali w sposób często rabunkowy."[26]

Arbert Gaszyński przypomniał sobie incydent związany z kradzieżą roweru przez radzieckiego żołnierza: "Wiosną 1952 roku, już po lekcjach, wczesnym popołudniem, siedząc na balkonie naszego mieszkania od strony ulicy Księcia Bolka Świdnickiego, zobaczyłem, jak spod bramy budynku odjeżdża na rowerze w dół ulicy żołnierz radziecki. Jak się okazało, rower był własnością profesora Stanisława Barwałdskiego, nauczyciela Liceum Ogólnokształcącego (parę lat później z rodziną wyjechał do RFN). Mieszkał w tym samym budynku co my i miał zwyczaj, w czasie wolnym od zajęć lekcyjnych przyjeżdżać do domu i zostawiać swój rower przed budynkiem. Fakt kradzieży został natychmiast zgłoszony przez właściciela na komisariacie Milicji Obywatelskiej przy ulicy Jagiellońskiej. (…) Jako naoczny świadek kradzieży roweru zostałem przesłuchany przez milicjanta dzielnicowego. Dzisiaj wiem, że przesłuchanie prowadzone było w pokrętnej formie, żeby w protokole zapisane zostało, iż sprawcą kradzieży był najprawdopodobniej żołnierz polski z miejscowej jednostki wojskowej. Żołnierz radziecki nie mógł być złodziejem. Po tym zdarzeniu, mając w pamięci kradzież roweru w Legnicy, brat Edward zinterpretował nazwę TPPR (Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej) jako Towarzystwo Przyjaźni Polskich Rowerów."[27]

Dla Barbary Jończyk, jak sama mówi, Świdnica jest miastem bardzo bliskim i drogim sercu a równocześnie wiąże się z nią rodzinna tragedia. Ojciec pani Barbary otworzył w 1945 roku piekarnię ze sklepem przy ul. Długiej. Autorka pamięta z tamtych czasów wspólne wyjścia do kościoła, kina i teatru, mecze piłkarskie, kąpiele w basenie i lody w cukierni przy tej samej ulicy. Rodzinną sielankę przerwała tragiczna śmierć taty. "Został niespodziewanie zastrzelony przez sowieckiego żołnierza. Była noc, pracownicy przyszli po tatę, informując, że sowiecki żołnierz go wzywa. Ojciec wyszedł na balkonik, a po drugiej stronie, na zniszczonym murze grodzącym podwórka stał ów żołnierz i wystrzelił kulami dum-dum, które były bardzo niebezpieczne. Wnieśli tatę do mieszkania sąsiadów, ułożyli na podłodze i na moich oczach, oczach dziecka, tata umierał. Pamiętam jak spojrzał po wszystkich i zamknął oczy na zawsze. W zamordowanie ojca podobno była zamieszana osoba trzecia, którą powodowała zazdrość zawodowa. (...) Dzisiaj mam 75 lat, mieszkam w Olsztynie i będę szczęśliwa, jeśli ta historia ujrzy światło dzienne. Po mordzie dokonanym na moim tacie, prokurator Sądu Okręgowego w Świdnicy wydał jedynie zaświadczenie."[28]

Ciekawe są też opowieści o handlowaniu przez radzieckich żołnierzy wszystkim czym się dało. Janusz Bartkiewicz będąc milicjantem brał udział w akcji poszukiwania zabójcy dziewięcioletniego chłopczyka i jego babci. Sprawcy, którym okazał się ojciec dziecka, szukano w lasach okalających Modliszów, gdzie morderca porzucił uszkodzony samochód. W trakcie poszukiwań autora spotkała pewna przygoda: "Spotkaliśmy kilku zadziwionych żołnierzy radzieckich, którzy chowając się przed swoimi dowódcami, handlowali przy drodze z przygodnymi kierowcami. Sprzedawali przede wszystkim benzynę, ale i też części uzbrojenia, takie jak bagnety, latarki, noktowizory czy lornetki. Pojawienie się w tej okolicy sporej grupy cywilów i mundurowych zaniepokoiło ich, ale nam ich obecność była na rękę, bo mieliśmy szansę na uzyskanie jakichkolwiek informacji, co do miejsca lub trasy ucieczki tego człowieka z samochodu. Jednakże rozmowy z tymi sołdatami nic nam nowego nie wniosły, a oni po cichu i skwapliwie wynieśli się, nie chcą ryzykować spotkania z ich oficerami, którzy mogli się pojawić lada moment. Nasze działania prowadzone były w bezpośredniej bliskości ich bazy wojskowej, wokół której z pewnością istniało jakieś kontrwywiadowcze zabezpieczenie. I faktycznie, po krótkim czasie pojawiło się kilku oficerów z żołnierzami, ale po poinformowaniu o celu naszej obecności i działań Rosjanie ci szybko się wycofali."[29]

Handlujących Sowietów pamięta też internauta o nicku "observator": "Mieszkam niedaleko Świdnicy. Z lat 80-tych pamiętam handel paliwami z Rosjanami. Jeździli oplandekowaną ciężarówką na której znajdowały beczki z ropą i benzyną. Rozdawali również "suweniry" Mój ojciec dostał zapaliczkę wykonaną z przeciwlotniczego pocisku jako dowód uznania w udanych "kontaktach handlowych". Raz się zdarzyło, że Rosjanie nie sprzedali całego paliwa (rynek był już w tym dniu nasycony) i do ostatnich beczek oferowali gratis skrzynkę amunicji obiecując dowiezienie następnym razem kałacha. Trzeba im przyznać, że byli solidni. Nigdy nie było żadnych nieporozumień. Co ciekawe o wszystkim wiedzieli ich przełożeni. Kiedy wyprowadzali się ze Świdnicy wywozili ze sobą wszystko co się dało zdemontować łącznie z drzwiami. Do dzisiejszego dnia wspominamy ich z rozrzewnieniem."[30]

Przytoczę jeszcze krótkie fragmenty wywiadu z Bolesławem Marciniszynem pochodzące z pracy magisterskiej pani Katarzyny Magdaleny Kowalskiej pt. „Stan wojenny w Polsce w latach 1981–1983″. "Kolejnym wspomnieniem Bolesława Marciniszyna była wizyta w jego zakładzie Sekretarz PZPR Genowefy Garbień, która spotkała się z kobietami. Jej odwiedziny miały na celu przekonać kobiety, aby te wpłynęły na mężczyzn, by nie popierali Stoczni Gdańskiej i odbywających się tam strajków. Przekonywała, iż Rosjanie, czyli jednostka radziecka, stacjonująca w Świdnicy zagroziła użyciem siły przeciwko tym, którzy sprzeciwiają się lub mają inne poglądy. Kobiety wpadły we wściekłość i przepędziły panią sekretarz. Miały świadomość, jaka jest sytuacja, wiedziały dokładnie co się dzieje i nie ugięły się pod namowami partii. Bolesław Marciniszyn został internowany dwukrotnie. Pierwszy raz zatrzymano go 13 grudnia 1981 roku i zwolniono 14 grudnia 1981 roku. Ponownie zatrzymano go 15 grudnia 1981 roku i zwolniono 24 grudnia 1981 roku. Mój rozmówca był naocznym świadkiem, że przed Komendą Miejską MO w Świdnicy przy ulicy Jagiellońskiej stało kilka radzieckich gazików. Do dzisiaj nie jest jemu znany powód dlaczego się tam znajdowały, snuje jedynie domysły, że może gdyby funkcjonariusze SB nie mogli sobie sami poradzić strona radziecka przyszłaby z siłową pomocą? Odpowiedzi nie poznamy już nigdy."[31]

 
Fragment domu, który spłonął w 1945 w wyniku zaprószenia ognia przez pijanych żołnierzy Armii Czerwonej.

 

Garaże na terenie dawnych czerwonych koszar zajmowanych przez Sowietów.

 

Blok przy ul. Skłodowskiej wybudowany dla rodzin żołnierzy radzieckich.

 

Blok przy ul. Kościuszki dla rodzin żołnierzy radzieckich.

 

Jeden z budynków na terenie tzw. czerwonych koszar zajmowanych przez radzieckie wojsko.

 

Budynek na terenie tzw. czerwonych koszar zajmowanych przez radzieckie wojsko.

 

Strażnica OSP, wcześniej radziecki magazyn.

 

Budynek na terenie tzw. białych koszar zajmowanych przez radzieckie wojsko.

 

Budynek na terenie tzw. białych koszar zajmowanych przez radzieckie wojsko.

17 września 1993

Początkowo planowano, że wycofywanie wojsk radzieckich z Polski będzie trwało do końca 1993. Ówczesnemu Prezydentowi Polski Wałęsie zależało jednak aby wyjazd Sowietów zbiegł się z symboliczną datą 17 września. I tak też się stało. „Dzień 17 września stał się w polskich dziejach datą bolesną i złowieszczą , otwierając drogę, która wiodła Polaków do więzień i łagrów, do Katynia, przez mękę, poniżenie i zniewolenie – mówił ówczesny prezydent Lech Wałęsa. - Dziś szczególny i uroczysty dzień. Z Polską, polskim narodem żegnają się ostatnie oddziały żołnierzy radzieckich. To znak nowych stosunków między naszymi bliskimi słowiańskim narodami – powiedział z kolei ambasador Rosji.[32]

Prezydent, żegnając na dziedzińcu Belwederu ostatnią wyjeżdżającą grupę żołnierzy radzieckich, dodał: „Kończy się pewna epoka w historii. Dopełnia się miara sprawiedliwości dziejowej (…). Chwilę wcześniej od gen. Leonida Kowalowa, ostatniego dowódcy wojsk radzieckich, przyjął meldunek o zakończeniu operacji. Był 17 września 1993 roku.[33]



Przygotował Petroniusz
 

Przypisy:
[1] Pierwszy spis abonentów sieci telefonicznych Dyrekcji Okręgu Poczt i Telegrafów we Wrocławiu na rok 1946,
      Państwowe Przedsiębiorstwo Polska Poczta, Telegraf, Telefon, s. 59-60;
[2] Spis telefonów Wrocławskiego Okręgu Poczt i Telegrafów na rok 1949, s. 87;
[3] Golon Mirosław, Północna Grupa Wojsk Armii Radzieckiej w Polsce w latach 1945-1956. Okupant w roli sojusznika, s. 1-2;
[4] www.muzeum-kupiectwa.pl, Rośkowicz Wiesław, Świdnica w okresie nazistowskim [dostęp 02.04.2015];
[5] www.dziennik.swidnica.pl Lotnisko wojskowe w Świdnicy za: Nawrocki Edmund, Z dziejów Świdnicy [dostęp 20.03.2015];
[6] www.mojemiasto.swidnica.pl, Nawrocki Edmund, Lotnisko wojskowe w Świdnicy [dostęp 02.04.2015];
[7] www.mojemiasto.swidnica.pl, Dobkiewicz Andrzej, Katastrofa na Jagiellońskiej [dostęp 02.04.2015];
[8] www.mojemiasto.swidnica.pl, Pasternak Dariusz i Nawrocki Mateusz, Katastrofy lotnicze w powojennej Świdnicy [dostęp 02.04.2015];
[9] www.mojemiasto.swidnica.pl, Pasternak Dariusz i Nawrocki Mateusz, Katastrofy lotnicze w powojennej Świdnicy [dostęp 02.04.2015];
[10] www.dolny-slask.org.pl, Opis obiektu, janusz50938 [dostęp 20.03.2015];
[11] www.dolny-slask.org.pl, Opis zdjęcia, janusz50938 [dostęp 20.03.2015];
[12] Golon M., op. cit., s. 5;
[13] Ibid., s. 20;
[14] www.mojemiasto.swidnica.pl, Fragmenty wspomnień Niemki wysiedlonej w 1946 [dostęp 20.03.2015];
[15] Golon M., op. cit., s. 21;
[16] Moje dwie „małe ojczyzny”, Wspomnienia świdniczan…, Zespół redakcyjny, Towarzysztwo Regionalne Ziemi Świdnickiej, Świdnica 2013, s. 87;
[18] Ibid., s. 37-38;
[18] Ibid., s. 100;
[19] www.wikipedia.pl, Północna Grupa Wojsk [dostęp 20.03.2015];
[20] Golon M., op. cit., s. 31;
[21] Ibid., s. 6;
[22] www.poradzieckie.szprotawa.org.pl, Świdnica [dostęp 19.03.2015];
[23] www.dziennik.swidnica.pl, Wspomnienia świdnickiego milicjanta [dostęp 21.03.2015];
[24] Ibid. [dostęp 21.03.2015];
[25] Ibid. [dostęp 21.03.2015];
[26] Moje dwie „małe ojczyzny”, op. cit., s. 87;
[27] Ibid., s. 37-38;
[28] www.mojemiasto.swidnica.pl, Jończyk Barbara, Życie jednego z pierwszych pionierów miasta Świdnica [dostęp 02.04.2015];
[29] www.mojemiasto.swidnica.pl, Bartkiewicz Janusz, Z cyklu opowieści kryminalne – „Z pamiętnika naczelnika” Podwójne zabójstwo [dostęp 02.04.2015];
[30] www.historycy.org, Miejsca stacjonowania jednostek Armii Radzieckiej, Kontakty osobiste z Rosjanami? [dostęp 02.04.2015];
[31] www.mojemiasto.swidnica.pl, Kowalska Katarzyna, Stan wojenny w Świdnicy – przebieg na podstawie relacji świadków [dostęp 02.04.2015];
[32] www.polskieradio.pl Nikt po nich nie płakał [dostęp 28.03.2015];
[33] www.polska-zbrojna.pl 20 lat temu z Polski wyjechali Rosjanie [dostęp 21.03.2015];

Zdjęcia: www.dolny-slask.org.pl

 


/ / / /
Feurstick | 2016-08-02 18:32:39
Moja wątpliwość dotyczy podpisu pod pierwszym zdjęciem. Budynki w parku Ułanów nie były budowane przez Rosjan. Skąd taka informacja?
Petroniusz | 2016-08-02 21:37:25
Sprawdzę notatki i dam znać. Być może nastąpiło jakieś przekłamanie albo coś pokręciłem.
grzechotnik | 2020-09-30 14:23:47
I jak sytuacja? :)
Petroniusz | 2020-10-03 10:48:23
Rozwojowa. ;) Wątpliwości Feursticka są raczej słuszne. Wrócę do tematu.